AKTUALNOŚCI
O RASIE
RODOWÓD
HODOWLA
ŁOWIECTWO
KONKURSY
WYSTAWY
GALERIA
STRONY WWW
NASZE HOBBY
LINKI
KSIĘGA GOŚCI
KONTAKT

NASZE GG

 













ŁOWIECTWO

Nagle w kieszeni odzywa się telefon. W słuchawce głos -Robert, jest postrzelony byk pod starą cestą (drogą) na Kubalonkę. Kilka pytań kiedy, jak, kto. Z bliskiej odległości prawdopodobnie na płuca, cztery godziny temu, szukaliśmy, ale nie ma. Od razu w głowie myśl pewnie ruszyli byczysko, zatkało ranę i już po nim. Do domu po Sabę i Oskara. Na miejscu kilku zatroskanych myśliwych i nie wyraźny "winowajca". Farby dużo i jasna z pęcherzykami. Na płuco. Biorę Oskara nie ma czasu na sentymenty pewnie na końcu trzeba będzie osaczyć. Oskar stary zbój jest w tym lepszy od Saby. Wyraźne ślady biegnącego ostro byka, widać, że potyka się. Najpierw w dół do potoka, potem stromo pod grapę. Trawers i do uprawy. Co jakiś czas farba i niestety też odciski szukających przed nami myśliwych. Czy oni nigdy się nie nauczą?! Przecież jeżeli byk nie padł w ogniu to chyba lepiej odczekać i posłać po psa niż, iść szukać, przepłoszyć i nie dać "dojść" zwierzowi. Miesiąc temu na Kiczorach postrzelili byka w badyl. Wtedy znowu nikt nie wpadł na to, żeby jak najszybciej go dostrzelić Zbyt długo zwlekali z poszukiwaniem i 4 tygodnie później padł na polowaniu 20 kilometrów dalej w Węgierskiej Górce.

W młodniku już nie było sielanki. Pod górę w dół, w bok... Do starodrzewiu przez wysoki trzcinnik i niespodzianka. Pień po potężnym buku. Niby nic ciekawego, ale w tym miejscu trop ginie, pies zaczyna kręcić się w kółko. Co jest? Głos zza pleców powiadamia, że tu jacyś chłopi ścinali buka. Jak to jacyś, podczas polowania? No chłopi w prywatnym ścinali buka na opał, pada odpowiedź. W głowie świta pewne podejrzenie... Podchodzimy do tropu jeszcze raz od początku. Na końcu to samo, pies przy pniu traci trop. Robi się ciemno za późno zaczęliśmy, za późno zadzwonili.. . Umawiamy się w niedzielę o świcie. Barbarzyńska to pora jak na niedzielę i to jeszcze po nocnych rozmowach polaków... Tym razem biorę Sabę. Od czasu postrzelenia byka minęło już około 20 godzin. Saba podejmuje trop. Idzie tak jak Oskar i tak samo kończy. Nie może być pomyłki, potwierdza się moje przypuszczenie, byk skończył, ale u jakiegoś złodzieja w garnku. Jeszcze dla spokoju obchodzimy cały młodnik szukając wyjściowego tropu. Nie ma. Byk wyszedł tam, gdzie szły oba psy i skończył żywot z rąk kłusowników. Okazja czyni złodzieja.

Kilka dni później na spotkaniu Komisji Kynologicznej w Bielsku wysłuchałem opowieści łowczego okręgowego, jak to po strzeleniu pięknego byka poszedł do wsi po traktor, a po przyjściu znalazł już byka bez poroża. Co to się wyprawia?

Robert Guzik

 

 



Copyright
© Kasia Guzik